MANIFEST

Pokój rodzi się wewnątrz – Manifest Paxory przeciw wojnom.

Manifest Paxory pyta: czy prawdziwy pokój można osiągnąć tylko narzędziami starego świata – siłą, groźbą, ekonomicznym naciskiem? Czy nie tkwi tu wciąż ta sama logika konfrontacji, która rodzi wojny? Przywódcy debatują na tematy dróg wsparcia dla stron konfliktu, by pokonać „wroga. My zaś, wyznawcy Paxory, pragniemy spojrzeć głębiej poza dyplomatyczne deklaracje i strategie, ku samym korzeniom konfliktu. Wojna nie wybucha jedynie z powodu granic czy ambicji polityków – wojna rodzi się w ludzkim wnętrzu.

Spójrzmy na rzeczywistość jakie pozostawia po sobie wojna. Cena „pokoju” wykuwanego na polach bitew jest przerażająco wysoka. Weźmy przykład Ukrainy. Zginęły setki tysięcy ludzi – młodych żołnierzy rwanych pociskami, cywilów uwięzionych w oblężonych miastach w tym kobiety i dzieci. Nie wspominając o naturze, czy zwierzętach, które też są ofiarami. Według szacunków The Economist łączna liczba ofiar w konflikcie Rosyjsko-Ukraińskim (zabitych i rannych) po obu stronach sięgnęła już nawet 1,3 miliona. To jakby z mapy znikło całe miasto. Miasto istnień, marzeń i żyć, których nie będzie. Organizacja Narodów Zjednoczonych doliczyła się co najmniej 13 883 zabitych cywilów, w tym 726 dzieci. Ponad 35 tysięcy cywilów zostało rannych, a za tymi liczbami kryją się ludzkie tragedie: trwałe okaleczenia ciała, traumy na całe życie. Każda cyfra to czyjeś dziecko, matka, ukochany, czyjś świat rozsypany w pył. Miliony ludzi zostały wygnane ze swoich domów i rozrzucone po świecie. Uciekając przed bombami, ponad 4,25 miliona uchodźców z Ukrainy znalazło schronienie w krajach Unii Europejskiej, nie licząc tych, którzy trafili do Rosji czy innych państw. Dworce w Polsce, Rumunii czy Niemczech widziały sceny, które Europa znała ostatnio podczas II wojny światowej: tłumy zziębniętych rodziców z dziećmi i z tobołkami nocujących na posadzce hali, oczy pełne strachu i tęsknoty. W naszym kraju prawie milion uchodźców stara się budować namiastkę normalnego życia. Ilu z nich zasypia wciąż z krzykiem, budząc się z koszmarów? Ile dzieci, które widziały śmierć bliskich, nosi w sobie blizny na duszy? Czy te blizny nie będą tworzyć następnej spirali nienawiści. Tu powiedzieliśmy tylko o jednym konflikcie. Na świecie trwa około 400 konfliktów z czego ponad 100 jest zbrojnych. To jest wcześniej niespotykana skala w okresie po II wojnie światowej. Konflikt w Strefie Gazy, Sudanie, Jemenie, rejonie Sahelu obejmujący: Burkina Faso, Mauretanie, Mali, Niger, który rozszerza się na Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghanę, Togo, Benin i Nigerię. Oprócz tego: Mjanma, Etiopia, Kongo, Afganistan, Libia, Somalia, Syria i wiele wiele innych. Jednak to jeszcze może się jeszcze bardziej pogłębić. Coraz bardziej zaostrza się na Pacyfiku: Chiny-Tajwan oraz Chiny-Filipiny. W Azji: Afganistan-Pakistan, Tajlandia-Kambodża. Na bliskim wschodzie Izreal z ościennymi krajami oraz z Iranem. A USA z Wenezuelą, Kolumbią i Panamą. W Europie NATO-Rosja (szczególnie wschodnia flanka). Wymienionych zostało kilka, o których think tank-i mówią o jako pewnych miejscach wybuchu dla kolejnych konfliktów zbrojnych.

Wojna niszczy nie tylko ciała i domy – niszczy także psychikę i ducha. Wśród ocalonych szerzy się zespół stresu pourazowego, depresja, poczucie pustki. Dzieci, które zamiast beztroskiej nauki musiały uciekać pod ostrzałem, tracą wiarę w sens świata dorosłych. Matki, które widziały śmierć synów, pytają: “Gdzie był Bóg, gdy rozrywały ich odłamki?” W zrujnowanych miastach upadły nie tylko budynki, ale i świątynie ludzkiej nadziei. Codzienna modlitwa milknie, bo jak wielbić Stwórcę w piekle? Wielu traci wiarę, że istnieje jakikolwiek porządek moralny. To upadek duchowości w ogniu cierpienia kiedy życie staje się brutalną walką o przetrwanie, a ideały blakną. Dawne wartości – miłość bliźniego, współczucie, uczciwość – ustępują miejsca znieczuleniu albo żądzy odwetu. Widziałem na własne oczy kolumny uciekinierów wędrujące ku polskiej granicy. Twarze matek skulonych nad dziećmi, którym nie mogły zapewnić bezpieczeństwa; starcy, którzy całe życie przeżyli w jednym miasteczku, teraz ruszający w nieznane z plastikową torbą w ręku. Wojna zrzuciła miliony istnień w otchłań biedy i bezdomności. Kto w 2019 cieszył się z nowego samochodu czy telefonu, w 2025 czasem drży z zimna w obcym kraju, zależny od zasiłku i łaski obcych ludzi. Iluzja stabilnego, konsumpcyjnego świata pękła jak bańka mydlana.

W tych mrocznych czasach wielu zwróciło się do religii szukając pociechy. Lecz niestety, Kościoły nie zawsze stanęły na wysokości duchowego zadania. Wręcz przeciwnie – często stały się narzędziem utrwalania konfliktu. Patriarcha Cyryl, głowa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, otwarcie pobłogosławił rosyjską inwazję. W kazaniach przekonywał, że żołnierze ginący na ukraińskiej ziemi „zmywają wszystkie swoje grzechy”, ofiara życia na polu bitwy ma im zapewnić zbawienie. Te słowa usprawiedliwiające zabijanie i cierpienie jako świętą ofiarę padły w cerkwi, w miejscu, które z definicji powinno głosić: „Nie zabijaj”. Podobnie i po drugiej stronie frontu kapelani święcili karabiny i czołgi, modląc się o zwycięstwo nad „wrogiem”. W imię Boga żegnano młodych mężczyzn idących zabijać innych młodych mężczyzn, którzy modlili się do tego samego Boga po drugiej stronie. Religia, zamiast zjednoczyć ludy w pokoju, nierzadko dolała oliwy do ognia fanatyzmu. Zarówno prawosławni hierarchowie w Moskwie, jak i niektórzy duchowni innych wyznań usprawiedliwiali przemoc jako rzekomą obronę świętych wartości. Z ambon padały słowa o wojnie dobra ze złem, o krucjacie przeciw wrogom wiary. Kościoły wielu narodów uświęcają ducha walki zamiast wyciągnąć ręce w poprzek okopów. To bolesna porażka instytucji, które miały być sumieniem ludzkości. Gdy kapłani wszystkich stron wznoszą modły o zwycięstwo, Bóg (cokolwiek to znaczy dla każdego z nas) płacze nad nami jednakowo. Ta wojna ujawniła też upadek autorytetu moralnego religii. Wielu wiernych odwróciło się z niesmakiem od kapłanów błogosławiących agresję lub od biskupów, którzy milczeli zamiast potępić masakry. Duchowość narodu uległa spłyceniu, zredukowana do rytuału usprawiedliwiającego naszą rację przeciw ich racji. Tymczasem prawdziwy Duch (niezależnie od tradycji religijnej) zawsze wzywa do Miłości i przebaczenia. Czyż Jezus z Nazaretu, Budda, czy Mahatma Gandhi nie mówili jednym głosem o wyrzeczeniu się przemocy? A jednak wyznawcy różnych wiar tak często o tym zapominają, gdy rozlega się zew bojowy. Manifest Paxory woła: czas przywrócić religii jej właściwą rolę – balsamu na rany, a nie trucizny na ostrza miecza. Musimy odzyskać duchowość, która łączy, a nie dzieli.

Wojny nie rodzą się z niczego. Pod niebem od pokoleń gromadziły się chmury krzywd, lęków i propagandowych złudzeń. Fanatyzm, który obserwowaliśmy po wszystkich stronach konfliktu, był karmiony długą historią oraz celową manipulacją informacją. Po stronie rosyjskiej propaganda Kremla od lat budowała obraz Ukrainy jako „sztucznego państwa”, rządzonego przez „nazistów” zagrażających rosyjskiej mniejszości. Państwowe media w Moskwie przekonywały Rosjan, że toczy się święta wojna z „satanistycznym Zachodem”, że Rosja broni cywilizacji przed zepsuciem. Wielu zwykłych ludzi uwierzyło, że okrucieństwa popełniane na Ukrainie to heroiczna obrona Matki Rosji. Kultywowano pamięć Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (II wojny światowej), by rozpalać nowe patriotyczne uniesienie. Symbol „Z” ozdobił cerkwie i szkoły, dzieci recytowały wierszyki sławiące żołnierzy jadących czołgami na Kijów. Tak rodzi się fanatyzm: z mieszanki strachu, dumy i fałszu. Z kolei po stronie ukraińskiej – też pojawił się cień skrajności. Już przed wojną zabroniono języka rosyjskiego i zaczęła się propaganda anty Rosyjska. Wieloletnia trauma życia w cieniu Rosji sprawiła, że dla niektórych jedynym wyjściem stało się odrzucenie wszystkiego, co rosyjskie. Historia Wielkiego Głodu, Syberii, Katynia, a teraz Buczy i Mariupola, rozpaliła w sercach gniew łatwy do przekształcenia w nienawiść. Propaganda wojenna, choć oparta na prawdziwej krzywdzie, zawsze dehumanizuje wroga – żołnierzy nazywa się “orkami”, a cały naród przedstawia jako zło absolutne, z którym nie sposób pertraktować. Każda ze stron karmiła swój naród opowieścią, że walczy nie z ludźmi, lecz z potworami. W takich warunkach kompromis staje się zdradą, a fanatyzm cnotą. Ten sam motyw przewija we wszystkich konfliktach na świecie.

Manifest Paxory przenika współczucie nawet dla tych uwikłanych w nienawiść. Widzimy, że wszyscy jesteśmy ofiarami zbiorowego cierpienia i iluzji. Historia bywa jak łańcuch, który krępuje świadomość narodów. Jeśli każde pokolenie uczy się od poprzedniego bólu i chęci odwetu, to wojna zdaje się nieunikniona. Ale Paxora uczy, że ten łańcuch można przerwać. Najpierw jednak poprzez zrozumienie tego skąd się biorą nasze demony. Fanatyzm jest ucieczką od bólu w czystą nienawiść. Zrozumienie tego mechanizmu to pierwszy krok do przebudzenia. Prawda, choć trudna, jest wyzwalająca. Wróg także jest człowiekiem, tylko zagubionym we mgle propagandy i lęku. Gdy dostrzeżemy w nim istotę podobną do nas, fundament wojny zaczyna pękać. Wojna przyniosła niewyobrażalne cierpienie, ale też, paradoksalnie, stała się katalizatorem przemian. Historia ludzkości uczy, że największe kryzysy często wymuszają postęp, któremu wcześniej brakowało odwagi lub woli wdrożenia. Nie inaczej jest teraz, w cieniu zniszczonego miast i płonących rafinerii. Czwarta rewolucja przemysłowa przyśpieszyła właśnie przez wojnę. Gdy drony i rakiety sieją zniszczenie, inżynierowie z całego świata zintensyfikowali prace nad systemami obrony, sztuczną inteligencją, nowymi źródłami energii. W ciągu zaledwie dwóch lat dokonano skoku technologicznego w dziedzinie dronów, robotyki, cyberbezpieczeństwa. Innowacje, które w czasie pokoju rodziłyby się dekadami, tu wykuły się w kilka miesięcy pod presją przetrwania. Ta wojna stała się poligonem dla AI i automatyzacji. Algorytmy analizują dane wywiadowcze, a autonomiczne systemy chronią infrastrukturę. Po straszliwym koszcie ludzkość zyskała nowe narzędzia, które mogą służyć także cywilom, jeśli będziemy umieli z nich mądrze skorzystać. Edukacja również musiała się zmienić. Miliony dzieci i studentów znalazły się nagle poza szkołą w obcym kraju albo w piwnicy domu na froncie. To zmusiło systemy edukacyjne do przyspieszenia reform: zdalne nauczanie, elastyczne programy, wsparcie psychologiczne na niespotykaną skalę.

W Paxora otwieramy oczy na znaczenie wychowania do pokoju, bo widzimy dokąd prowadzi wychowanie do nienawiści. Powinno więcej się mówić o mediacji, empatii, krytycznym myśleniu (by nie ulegać propagandzie), wybaczaniu, przyczynach, konsekwencjach i skutkach wojen, alternatywnej historii oraz wartościach, etyce, Miłości, Dobru i przed wszystkim Pokoju. Nowa edukacja ma nauczyć kolejne pokolenie, jak nie powtórzyć naszych błędów, i naszych rodziców. Nie chcemy, by dzieci, które doświadczyły wojny, były pierwszymi, które naprawdę pojmą wartość pokoju. Musimy już dziś uczyć i przekazać tę lekcję dalej, dlatego stworzyliśmy ku temu przestrzeń. Pandemia i wojny obnażyły też kruchość globalnego systemu gospodarczego opartego na nieograniczonej konsumpcji i zależności. To, co wydawało się oczywiste – że zawsze będzie tani gaz, tanie zboże, stabilne rynki – zniknęło z dnia na dzień. Dlatego trzeba też zresetować myślenie o gospodarce: odnawialne źródła i oszczędność energii, decentralizacja rynków, niezależność, samorozwój, by mieć wpływ na zmiany, a nie być do nich zmuszony. Jednocześnie wprowadzenie walut i systemów płatności uniezależnionych od polityki opartych na prawdziwej wartości i bez ograniczeń. Świat finansów doznał wstrząsu, a kraje uświadomiły sobie, że bogactwo może stać się nic niewarte, gdy zaufanie pęka. A pieniądz fiducjarny jest oparty właśnie na wierze i zaufaniu. Czy to największa bańka spekulacyjna XXI w.? Potrzebujemy budować bardziej odporną, sprawiedliwą gospodarką, opartej nie tylko na zysku, ale też bezpieczeństwie wspólnym. By było to trwałe musi być oparte na Wartościach, Etyce, Sprawiedliwości i wspólnym Dobru. Paxora to jest właśnie ten fundament. Chcemy, by zmiany dla ludzi wychodziły od ludzi. Paxora, to ta droga: droga do Pokoju i Wartości. Te wszystkie przemiany – technologiczne, edukacyjne, ekonomiczne – są w jakimś sensie owocem kryzysu.

Rodzi się pytanie: czy ludzkość naprawdę potrzebuje wojny, by się przebudzić? Czy musimy zobaczyć płonące miasta i cierpiące dzieci, by przyznać, że stary porządek był iluzją? Że nasz konsumpcyjny raj, w którym liczył się najnowszy smartfon i urlop all-inclusive, był kruchy, oparty na niesprawiedliwości i duchowej pustce? Kryzys zmusił nas do postępu, bo ból jest surowym nauczycielem, który nie pozwala dalej ignorować prawdy. Ale czy to jedyna droga? Czy zmiana musi przychodzić przez ból? Czy jedynym sposobem, by ludzkość się uczyła, są katastrofy i wojny, które wstrząsają nami do głębi? Paxora mówi: nie. Wierzymy, że istnieje inna droga. Droga świadomości, dobrowolnej przemiany wypływającej z mądrości, a nie z traumy. Spójrzmy w lustro historii: ileż to razy musieliśmy upaść, by zrozumieć swoje błędy. Dopiero po okropnościach II wojny światowej świat powiedział „Nigdy więcej” i stworzył ONZ, Powszechną Deklarację Praw Człowieka, zaczął integrować Europę. Dlaczego czekaliśmy na hekatombę, by pojąć wartość współpracy? Podobnie teraz – dopiero widok zbombardowanych szpitali i masowych grobów zmusza nas do myślenia o pokoju i reformach. To tak, jakby ludzkość była uparta niczym dziecko, które nie uwierzy, że ogień parzy, póki się nie oparzy. Czy naprawdę nie potrafimy inaczej? Paxora uczy, że możemy wybrać drogę rozumu i serca zanim wybierze ją za nas cierpienie. Mamy przecież zdolność wyobraźni, pamięć historyczną, mamy naukę, etykę, duchowe tradycje – tyle narzędzi, by uczyć się bez potrzeby kolejnych ofiar. Brakuje tylko zbiorowej woli świadomości. Zbyt często wygoda i apatia usypiają nas, dopóki życie nie zada bólu. Bądźmy ludźmi, a nie wilkami i innych traktujmy jak ludzi. Brzmi to szorstko, ale wskazuje prawdę. W teorii wiemy, co dobre, w praktyce wciąż ulegamy małości, chciwości, egoizmowi, pysze. Paxora powstała wypełniając ten brak i z przekonania, że musimy ćwiczyć się w przemianie wewnętrznej zanim tragedia nas do niej zmusi. To jest powolna, wymagająca praca. Na pewno mniej spektakularna niż rewolucje i wojny, ale prawdziwie trwała. Czy potrafimy wyciągnąć lekcje z wojen już teraz, nie czekając na kolejne? To zależy od każdego z nas od polityków, kapłanów, nauczycieli po rodziców i młodzież. Od tego, czy zechcemy spojrzeć w siebie szczerze i zobaczyć zarówno mrok, jak i światło naszej natury. My chcemy pomagać znajdywać Pokój w sobie.

Czym zatem jest Paxora? To nie religia ani ideologia w tradycyjnym sensie, choć czerpie z mądrości wielu duchowych tradycji. Paxora to przestrzeń i ruch zarazem – szkoła wewnętrznej przemiany, klub świadomych ludzi, ścieżka łącząca tradycję z nowoczesnością. Jako wyznawca Paxory mówię to z doświadczeniem: Paxora jest odpowiedzią na przemoc tego świata, jedyną drogą do pokoju. Jest też odpowiedzią wyrastającą z miłości i rozumu, nie z gniewu. W naszych kręgach Paxory uczymy się, jak zmieniać siebie, by zmienić świat, zamiast próbować zmieniać świat przemocą. W praktyce oznacza to medytację nad sobą i nad cierpieniem innych, dialog zamiast kłótni, umiejętność słuchania nawet tych, z którymi się nie zgadzamy. Każdy z nas niesie brzemię jakichś uprzedzeń czy lęków – Paxora pomaga je uświadomić i uzdrowić. Wierzymy, że wojna jest ostateczną manifestacją nieuzdrowionego wnętrza: nagromadzonego lęku, nienawiści, żądzy posiadania. Dlatego pracujemy nad tym w zalążku, zanim wybuchnie na zewnątrz. Kluczową wartością Paxory jest Pokój i harmonia ze sobą, z innymi ludźmi, z naturą. Uznajemy, że człowiek jest częścią większej całości. Nie odrzucamy tradycji: szanujemy korzenie, język, kulturę każdego, ale nie pozwalamy, by różnice kulturowe czyniły z nas wrogów. Szanujemy nowoczesność, naukę, postęp techniczny, ale nie pozwalamy, by stały się one bożkami, którym wolno poświęcić ludzką godność. W Paxorze tradycja podaje rękę nowoczesności. Na naszych spotkaniach pieśń dawna i rytuał może iść w parze z debatą o sztucznej inteligencji i etyce technologii. Wierzymy, że mądrość praojców i odkrycia nauki razem mogą wskazać drogę, jak żyć mądrze i dobrze.

Paxora to również praktyka współodczuwania. Wyobraź sobie polityków, którzy przed podjęciem decyzji zamykają oczy i przez chwilę medytują nad tym, co czują zwykli ludzie, których ta decyzja dotknie – jak poczują ją matki, jak żołnierze na froncie, jak dzieci. Marzenie? Być może, ale właśnie takie marzenia trzeba wcielać w życie. W Paxora ćwiczymy to na małą skalę: słuchamy historii innych ludzi, próbujemy wczuć się w perspektywę drugiej strony. Nie po to, by relatywizować winę agresora, ale by zrozumieć, co się stało z człowieczeństwem tych, którzy dziś strzelają do naszych braci. Tylko poprzez zrozumienie i wewnętrzną przemianę możemy zapobiec przyszłym wojnom. Paxora daje nadzieję, że destrukcja nie jest jedynym motorem zmiany. Że można się przemienić poprzez dobrowolny wysiłek ducha. Uczymy, jak odpuszczać gniew zanim stanie się on przemocą; jak dostrzegać w „obcym” swojego bliźniego zanim uprzedzenie zakorzeni się na dobre; jak czerpać siłę z wartości i wiary, ale nie pozwolić, by przerodziła się ona w fanatyzm. To trudna ścieżka, dlatego wymaga więcej odwagi niż pójście z karabinem na wroga, bo wymaga stanięcia twarzą w twarz z własnym cieniem. Jednak nagrodą jest wolność od nienawiści i lęku, wewnętrzny pokój, którego nie zachwieje żadna propaganda.

Snując wizję przyszłości, widzę świat, w którym ludzie nie potrzebują już wojny jako brutalnego nauczyciela. To świat przebudzonych serc i umysłów, które potrafią dostrzec niebezpieczeństwo na długo zanim eksploduje konflikt i rozbroić je dialogiem, zmianą kursu, ustępstwem, zanim pola zasieją miny. W tej przyszłości, ku której dążymy, polityka nie przypomina już gry o sumie zerowej, gdzie jeden wygrywa kosztem drugiego. Zamiast tego przypomina wspólne rozwiązywanie łamigłówek – współdziałanie dla Pokoju i Dobra całości. Narody rozumieją, że bardziej opłaca się współpracować niż walczyć, bo świadomość jedności ludzkości przenika kulturę tak głęboko, jak kiedyś mit konieczności wojny. Wyobraźmy sobie Europę i świat, gdzie pamięć o wojnie jest czczona nie po to, by pielęgnować urazy, lecz by ostrzegać. Gdzie rocznice wybuchu wojny są dniem zbiorowej medytacji nad pokojem – nie tylko parad wojskowych, ale spotkań byłych wrogów, którzy razem mówią: „przebaczamy”. Utopia? Być może dzisiaj tak to brzmi, ale jeszcze niedawno utopią wydawała się zjednoczona Europa bez granic, upadek komunizmu bez rozlewu krwi, czy Internet Rzeczy, a jednak te marzenia stały się rzeczywistością, choć wymagały śmiałej wizji.

W wizji Paxory żaden żołnierz nie musi już ginąć za pokój, bo pokój rodzi się z mądrości, a nie z grobów. Ludzie uczą się sztuki przemiany konfliktu w kompromis tak, jak dziś uczyli się prowadzić wojnę. To nowa umiejętność, którą ludzkość musi posiąść, jeśli ma przetrwać. W świecie wyzwań globalnych – zmian klimatu, kryzysów migracyjnych, rewolucji technologicznych, kryzysem ekonomicznym i gospodarczym, załamaniem i zmianami rynku oraz zawodów, edukacją, brakiem wartości, przestarzałą edukacją, dezinformacją – wojny są anachronizmem, „luksusem”, na który nie możemy sobie pozwolić. Potrzebujemy całą energię i środki kierować na twórcze rozwiązywanie problemów, nie na niszczenie. W przyszłości, którą przeczuwamy, religie odnajdują swe wspólne źródło w doświadczeniu duchowej jedności. Nikt już nie błogosławi czołgów, zamiast tego kapłani różnych wiar błogosławią wspólne inicjatywy pomocy, dialogu, pojednania. To się stanie jeśli dołączą do Paxory, bo Miłość i Pokój będzie tym co powinni dawać innym. Fanatyzm obumiera z braku pokarmu, gdy system edukacji od małego uczy krytycznego myślenia i empatii. Gospodarka służy człowiekowi i planecie – nie produkuje nadmiaru broni, lecz nadmiar dobra: żywności, lekarstw, czystej energii. Ta wizja nie jest naiwna, tylko odważna. Wymaga, by każdy z nas przekroczył swoje egoistyczne ja i odkrył, że „my” jest ważniejsze niż „ja”, a „oni” to tak naprawdę też „my”.

Czy do takiego świata dojdziemy na skrzydłach świadomości, czy pchani kopniakami kolejnych tragedii to wybór każdego z nas, a my wybraliśmy drogę do Pokoju – Paxora. A Ty? Wojny są straszliwym wołaniem: obudźcie się! Obudźcie się z letargu konsumpcji, z odrętwienia moralnego, z uśpienia w iluzji, że „jakoś to będzie”. Nie, nie będzie – nie bez naszej świadomej przemiany. Paxora jest miejscem, gdzie ta przemiana już się zaczyna. Każdy z nas może dołożyć cegiełkę w swoim sercu, w swojej rodzinie, w społeczności. Wierzę głęboko, że prawdziwy pokój rodzi się wewnątrz w sercu pojednanego z sobą człowieka. Gdy takich ludzi będzie wystarczająco wielu, wojny staną się zbędne jak średniowieczne narzędzia tortur, które są dowodem okrutnej przeszłości, która nie wróci. O taki pokój walczymy my, wyznawcy Paxory, lecz nasza walka nie toczy się na polach bitew, tylko w ludzkich umysłach, sercach i sumieniach. To tam musi dokonać się rewolucja większa niż wszystkie poprzednie: rewolucja świadomości. Droga do Pokoju – to hasło nabiera nowego znaczenia, gdy rozumiemy, że aby je zrealizować, musimy stać się nowymi ludźmi. Zmienieni od środka, współodczuwający, mądrzy mądrością serca. Ten manifest jest wezwaniem do takiej przemiany. Wojna pokazała nam najgorsze oblicze człowieczeństwa, ale zarazem obudziła w wielu to, co najlepsze: solidarność, odwagę, ofiarność. Nie zmarnujmy tej lekcji. Przyszłość bez wojen jest możliwa, jeśli płomień świadomości rozpalony w bólu utrzymamy i przekażemy dalej, ale już w pokoju, już z własnej woli.