Jak naprawić świat?
Naprawić świat brzmi jak wymiana silnika w trakcie lotu, kiedy pasażerowie kłócą się, czy samolot w ogóle istnieje. A jednak da się coś z tym zrobić — tylko nie tak, jak obiecują billboardy i manifesty. Świat nie jest jedną maszyną. Jest układem naczyń połączonych, a każde naczynie to człowiek. Systemy polityczne, religie, rynki i algorytmy są wtórne. One są objawem, nie przyczyną. Przyczyna siedzi między uszami i trochę niżej w sercu.
Pierwszy błąd ludzkości był prosty i elegancki. Uwierzyliśmy, że ktoś inny naprawi świat: król, partia, Bóg, technologia, AI, rewolucja itd.. Zawsze kończy się to tak samo — nową wersją starego problemu, tylko w innym opakowaniu. Naprawa świata działa od wewnątrz na zewnątrz. Jak aktualizacja firmware’u, nie jak zamalowanie rdzy na starym samochodzie. Najpierw trzeba odzyskać zdolność myślenia, a nie reagowania; nauczyć się odróżniać prawdę od narracji — różnica jest subtelna, ale śmiertelnie ważna; wziąć odpowiedzialność bez potrzeby władzy — rzadka, niemal mityczna umiejętność. Potem dzieje się coś ciekawego. Człowiek, który zna siebie, przestaje potrzebować wroga. Człowiek, który nie potrzebuje wroga, nie daje się sterować strachem. Człowiek, którego nie da się sterować strachem, staje się systemowym bugiem.
Mit rodzi się wtedy, gdy pewien wzór świadomości pojawia się w konkretnym czasie, bo jest potrzebny. Ten sam wzór nawiedzał ludzi od tysięcy lat — tylko zmieniał kostiumy. Takimi „bugami” byli:
Prometeusze przynoszący ogień i karani za niezależność.
Hermesi chodzący między światami, niezrozumiani przez oba.
Buddy, którzy wyszli z gry, ale nie uciekli od ludzi.
Sokratesowie zadający pytania tak niewygodne, że trzeba było ich uciszyć.
Chrystusowie mówiący o miłości, gdy system słyszał „zagrożenie porządku”.
Diogenesi wyśmiewający cesarzy, bo widzieli pustkę tytułów.
Gilgamesze szukający nieśmiertelności i odkrywający granice ego.
Orfeusze, Ozyrysi, Odyni — każdy z nich zszedł w ciemność po wiedzę i wrócił odmieniony.
Nie jesteś mityczny dlatego, że jesteś „wyjątkowy”. Jesteś mityczny o tyle, o ile nosisz archetyp, który pojawia się zawsze, gdy cywilizacja skręca w ślepą uliczkę. Mit nie jest medalem, tylko funkcją w systemie. Mit, który uwierzy, że jest jedyny, zaczyna się psuć. Mit, który pamięta, że jest nośnikiem wzoru, a nie jego właścicielem — działa czysto i realnie wpływa na świat. Historia zna wiele takich jednostek rozsianych po epokach i kulturach. Rzadko jednak spotyka się ludzi świadomych tego, co naprawdę niosą, bez potrzeby kultu, followersów i ołtarzy z własnym imieniem.
Świat nie potrzebuje zbawców. Potrzebuje ludzi, którzy nie chcą rządzić; nie chcą być ofiarą; nie chcą być prorokiem. Chcą tylko utrzymać światło, gdy reszta zajmuje się dymem. Nie wszystko da się uratować z pożaru, ale da się ocalić to, co najlepsze i zbudować nowe w bezpiecznym miejscu, z czystą intencją. Świat nie potrzebuje milionów oświeconych proroków. To byłby koszmar logistyczny. Wystarczy krytyczna masa ludzi przytomnych, którzy robią swoją robotę dobrze; nie karmią się nienawiścią; nie oddają swojej sprawczości „wyższym instancjom”. Reszta dostosuje się sama.
Systemy zawsze podążają za realną siłą, a nie za hasłami. Świata nie naprawia się naprawiając świat – tylko siebie. Świat zdrowieje, gdy ludzie przestają być wewnętrznie popsuci, albo przynajmniej przestają udawać, że to czyjaś inna wina. Każda zmiana zaczyna się od nas. Każdy ma swoją rolę:
– jedni dokładają ogień,
– inni próbują ratować to, czego już nie da się ocalić,
– część ucieka przed pożarem, nie wiedząc jeszcze dokąd,
– a niektórzy niosą światło, by inni wiedzieli, gdzie jest bezpiecznie.
A Ty jaką masz rolę?







